Najbardziej poczytne tytuły osiągają w Norwegii półmilionowe nakłady. To szokująca liczba, biorąc pod uwagę, że sam kraj liczy sobie raptem 5 milionów mieszkańców. Jak to możliwe?
Norwegia prowadzi wiele działań wspierających czytelnictwo. Przede wszystkim – sprzedaż książek nie jest objęta opodatkowaniem VAT. Co prawda średnia cena książki oscyluje w granicach 100 zł – pamiętajmy jednak, że zarobki w krainie fiordów również są proporcjonalnie większe, dlatego dla Norwega to żaden wydatek. Jednocześnie cena książek jest stała – to wydawnictwo ją ustala - a niszczące rynek wydawniczy zniżki nie są tak popularne, jak w Polsce. Państwo stara się zadowolić wszystkich – nie tylko klientów, ale też pisarzy. Dlatego też wydawnictwa nie muszą się obawiać, że dana książka okaże się kompletnym fiaskiem i spowoduje duże straty finansowe, bowiem część nakładu jest kupowana przez państwo, a następnie rozprowadzana do większych bibliotek (1000 sztuk w przypadku zwykłych tytułów i 1550 książek dla dzieci). Na wsparcie finansowe mogą liczyć również podręczniki akademickie.
Istotną dla rynku wydawniczego organizacją jest NORLA, która oferuje duże wsparcie dla norweskiej literatury za granicą – między innymi finansuje częściowo zagraniczne tłumaczenia norweskich książek, czy organizuje wyjazdy i spotkania promocyjne rodzimych pisarzy w innych krajach – a wszystko to w celu popularyzowania literatury norweskiej za granicą. Pisarze i tłumacze mogą w każdej chwili zgłosić się po porady i wskazówki do mieszczącego się w Oslo biura.
W Norwegii znajduje się ponad 3000 wydawnictw, z czego tylko 5 to duże spółki. Wydawać by się mogło, że nie jest to zbyt pokaźna liczba (dla porównania – w Polsce działa około 31 000 wydawnictw) – jednak w zupełności zaspokajają one potrzeby rynku. Największym gigantem jest w Norwegii Cappelen Damm, zdecydowany lider wśród wydawnictw. Rocznie wydaje ponad 1500 nowych tytułów, podczas gdy całościowo w Norwegii ukazuje się rocznie około 5700 książek. O pozycję wicelidera walczą wydawnictwa Gyldendal i Aschehoug, posiadające razem najwięcej księgarni w kraju. Inne znane nazwy to chociażby Fagbokforlaget (z oddziałem w Sopocie) oraz Schibsted.
Poziom czytelnictwa w Norwegii od dziesiątek lat należy do jednych z najwyższych na świecie i co istotne, ciągle rośnie. Norwegowie mają dostęp nie tylko do tradycyjnych, papierowych wersji książek, ale również tych elektronicznych oraz audio – niemal każde większe wydawnictwo posiada w swojej ofercie takie książki. Nikogo nie powinien też dziwić fakt, że praktycznie wszędzie – w pracy, kawiarni, urzędach – wszędzie można znaleźć lokalną prasę. Średni nakład dziesięciu największych gazet codziennych w Norwegii wynosi ponad milion egzemplarzy!
Dla porównania w Polsce liczącej osiem razy więcej mieszkańców ta liczba wynosi 850 tysięcy. Mimo iż w ostatnich latach sprzedaż gazet spada, to wciąż dużą popularnością cieszy się ich prenumerata. A sam spadek może być związany z powszechnym dostępem do Internetu, co z kolei powoduje, że Norwegowie chętniej sięgają po internetowe źródła informacji. Najpopularniejsze norweskie dzienniki to Aftenposten, Dagbladet i VG – mają one także swoje internetowe odpowiedniki.
Również biblioteki norweskie są skonstruowane tak, by zachęcić jak najwięcej osób do korzystania z ich zasobów. W niczym nie przypominają one stereotypowych placówek, gdzie przy każdym dotknięciu książki wzbija się w powietrze spory obłok kurzu, a obsługa reaguje karcącym spojrzeniem na każdą próbę zakłócenia ciszy. Wręcz przeciwnie – norweskie biblioteki to jedne z najnowocześniejszych instytucji w całej Norwegii, miejsca żywe i przyjazne czytelnikowi. Zbiory są dostępne dla każdego i za darmo, wystarczy tylko posiadać kartę biblioteczną.
Dużym ułatwieniem jest prężnie działający system wypożyczeń międzybibliotecznych – nie stanowi to żadnego problemu, jeśli ktoś mieszka w Oslo, a chciałby dostać książkę, która znajduje się w zbiorach biblioteki w Trondheim. Co więcej, wypożyczoną pozycję można zwrócić praktycznie w każdej placówce. Nie ma też limitu na ilość książek, które chcemy wypożyczyć. I jeszcze jedna ciekawostka – książki można zwrócić nawet poza godzinami otwarcia biblioteki, ponieważ większość z nich posiada przeznaczone do tego celu specjalne skrzynki, umieszczone przed budynkiem. W każdej chwili można tam podejść i oddać wypożyczoną pozycję.
Biblioteka norweska to także miejsce, z którym powinien się zaprzyjaźnić każdy imigrant, któremu zależy na nauce języka. Tutaj bowiem znajdzie mnóstwo pomocnych materiałów – podręczniki, słowniki, kursy językowe, które można oczywiście wypożyczyć. Imigranci chętnie biorą też udział w tzw. kafejkach językowych, czyli spotkaniach przy kawie dla osób uczących się języka.
Biblioteki w Norwegii żyją właściwie własnym życiem i pełnią wiele różnych funkcji – od centrów kultury, gdzie można wziąć udział w spotkaniach z pisarzami, kursach językowych czy panelach dyskusyjnych, poprzez miejsca, które niejako inspirują do kreatywności i nauki, aż do placówek, gdzie można się po prostu spotkać, wymienić doświadczeniami i pouczyć wspólnie przy pysznej kawie z pobliskiego baru. Biblioteki są zwykle podzielone na kilka stref, dlatego jeśli ktoś życzy sobie spędzić tam czas w ciszy, to oczywiście ma taką możliwość.
Inne ciekawe zjawisko czeka na turystów w miasteczku Fjærland (na zdjęciu). Ta niewielka wioska, licząca zaledwie 300 mieszkańców, przycupnięta na skraju długiego i majestatycznego fiordu, znana jest w świecie jako miasto książek. Tutaj znajduje się 12 antykwariatów i księgarni, które łącznie oferują około… 250 tysięcy książek! To najwyższy w świecie współczynnik liczby książek na mieszkańca. Dla zobrazowania tej ilości książek wystarczy powiedzieć, że ułożone jedna na drugiej utworzyłyby stos o wysokości czterech kilometrów.
Przyjezdnych zdziwi zapewne fakt, iż regały ze starymi książkami są po prostu wystawione na ulicy. Ot, część krajobrazu… a może też hołd dla norweskiej tradycji czytania książek.