W trakcie lat podróżowania zwiedziłem ich ponad 100, z czego najwięcej w Norwegii, której wybrzeże usiane jest tysiącami wysp i wysepek. Dokładnie 50 tysiącami. Ona, Senja, Runde, Værøy, Husøy, wymieniać można by długo. Największą białą plamą na mojej podróżniczej mapie była jednak Islandia.
Kiedyś planowałem ją objechać na rowerze, ale zniechęciły mnie opowieści o wietrze wiejącym w twarz z prędkością 100 km/h, i deszczu padającym we wszystkich możliwych kierunkach, także poziomo.
Ostatecznie w sierpniową noc wylądowałem w Keflaviku z plecakiem i potwierdzeniem rezerwacji samochodu terenowego na 10 dni. Przygotowany byłem na najgorsze. Deszcz, chłód i brak zasięgu sieci komórkowej. Sprawdziło się tylko to ostatnie. A oto jak w skrócie przebiegł mój rekonesans.
Do planowania posłużyła mi mapa kupiona 10 lat temu, gdy pierwszy raz przymierzałem się do wyjazdu. Na szczęście Islandia to nie Polska i żadnych nowych dróg w tym czasie nie wybudowali.
Jako, że lubię zwiedzać miejsca odludne założyłem, że najmniej czasu poświęcę na popularne wśród turystów atrakcje na szlaku Golden Circle (Geysir, Þingvellir, Gullfoss). Z tego też powodu zdecydowałem się zainwestować w samochód 4x4, a nie znacznie tańszą opcję auta miejskiego. Dzięki temu w trakcie podróży mogłem zbaczać na mniej uczęszczane trasy.
Przez 10 dni swobodnie można objechać całą wyspę drogą nr 1, tak zwanym Ring Road. Ja zdecydowałem się na wariant podróży tylko przez część zachodnią i północną. Najbardziej zależało mi na zwiedzeniu Fiordów Zachodnich, parku Landmanalaugur i wyspy Vestmannaeyjar.
Ekwipunek miałem typowy jak na wyjazd z plecakiem. Ubrania na cebulkę, trochę jedzenia, śpiwór, karimata, przewodnik i oczywiście torba ze sprzętem foto i obowiązkowy statyw.
Zaplanowana trasa sprawdziła się znakomicie. A co mnie najbardziej zaskoczyło i zauroczyło podczas wyjazdu?
Zachodnie Fiordy, a szczególnie najbardziej górzysta zachodnia część. To jakby połączenie norweskich fiordów z górami Svalbardu. Mieszanka wybuchowa. Mało tu ludzi, podróż brzegiem fiordów zajmuje wiele godzin, ale warto. A na samym krańcu półwyspu leżą klify Latrabjarg - największe miejsce lęgowe ptactwa w Europie.
Riolitowe góry Landmanalaugur. Bajecznie wręcz kolorowe. Dla fotografa to prawdziwy Disneyland. Gdzie nie spojrzeć to jakiś nowy motyw do zdjęcia. Mając więcej czasu warto przejść 5 dniowy szlak z Landmanalaugur do Thorsmork.
Droga F208. Tylko dla samochodów 4x4. Wiedzie przez wulkaniczne tereny od gór Landmanalaugur do wybrzeża. Po drodze czeka nas kilka przepraw przez brody, a wokół zielono-czarne góry, lodowce i błękitne wstęgi rzek.
Wyspy Vestmannaeyjar – jak wspomniałem mam słabość do wysp, musiałem więc odwiedzić archipelag Vestmannaeyjar i to był strzał w dziesiątkę. Nad wyspą górują stożki wulkanów (ostatnia erupcja w 1973 r.) oraz kończące się stromymi klifami, soczyście zielone wzgórza.
Islandzkie konie – nie spodziewałem się, że Islandczycy aż tak bardzo kochają swoje kuce. Te silne i łagodne konie spotkać można niemal przy każdej zagrodzie, jak u nas krowy. W wielu miejscach spotykałem grupy na koniach. Piękny widok.
Gorące źródła – działalność wulkaniczna narobiła Islandczykom sporo kłopotu, ale dała im źródła geotermalne, z których skwapliwie korzystają. Kąpiel w takim gorącym oczku wodnym po środku interioru, gdy na zewnątrz jest 5 stopni to coś pięknego.
Kolory – po Islandii spodziewałem się monolitycznych, surowych krajobrazów. Tymczasem spotkałem tak przeróżne barwy i to na krótkich odcinkach, że zapierało mi dech. W trakcie godziny jazdy widok za oknem zmieniał się z księżycowych czerni i szarości, przez marsjańskie ochry i czerwienie po sielskie, anielskie zielenie.
Święto Kupców – pod koniec wyjazdu trafiłem na kilka imprez przypominających flash mob. Nagle po środku pustkowia pojawiali się ludzie z dziećmi, organizowano spływ, bieg lub festyn, po czym wszyscy się rozjeżdżali. W ten sposób w pierwszy weekend sierpnia Islandczycy obchodzą swój swoisty weekend majowy.
Islandzkie swetry – bardzo spodobało mi się, że te piękne swetry nie są tylko gadżetem w sklepach dla turystów (jak nasz wzór łowicki), ale Islandczycy naprawdę je noszą. Taki sweter może nawet służyć jako kurtka przeciwdeszczowa.
Polski sklep w Isafjordur – jadąc przez Zachodnie Fiordy trafiłem do miasteczka Isafjordur na małe zakupy. Miałem przyjemne poczucie, że jestem na zupełnym końcu świata, kiedy wychodząc zobaczyłem drzwi z napisem SAM – sklep spożywczy. A tam pełne pułki produktów z Polski. Pierogi, sok Kubuś, Morliny, ketchup Pudliszki. Za pobliską górą jest fabryka zatrudniająca kilkuset Polaków.
Budżet – najtaniej wyjdzie wyjazd w grupie. Wynajęcie samochodu, benzyna, kempingi są drogie, dlatego znacznie obniżymy koszty jadąc we 3-4 osoby. Przy takiej opcji tygodniowa przygoda kosztowała nas będzie nie więcej niż 2500 zł od osoby.
Zakupy - najlepiej robić w sieci Bonus, jest wyraźnie tańsza od innych sklepów. Nie trzeba przy tym przywozić wszystkiego z Polski. Lepiej zaoszczędzić na opłacie za bagaż i zabrać tylko droższe produkty jak suszone wędliny czy konserwy.
Benzyna – jest droga, ale nie ma co polować na tańszą stację, bo wszędzie ceny są podobne. Dobrym pomysłem jest wypożyczenie diesla.
Wynajem samochodu – ja wybrałem prowadzoną przez Polaków wypożyczalnię Ice Pol. Samochody co prawda używane, ale ceny o połowę niższe niż u konkurencji. A w dodatku ubezpieczenie obejmuje obicia karoserii kamieniami, nawet stłuczenie przedniej szyby.
Oznaczenie dróg – przed wyjazdem obawiałem się, czy się nie pogubię, szczególnie w okolicy Reykjaviku. Na szczęście oznaczenia dróg są znakomite i nie ma potrzeby kupowania map poszczególnych części wyspy.
Bezpłatny wstęp – wstęp do muzeów czy skansenów jest płatny, natomiast wszystkie atrakcje przyrodnicze jak parki narodowe, wodospady, czy gejzery dostępne są całkowicie bezpłatnie.
Kartusze gazowe – można kupić na większości stacji benzynowych. Nie ma potrzeby szukać sklepów turystycznych.
Czyt zatem warto ruszyć w ślady Ingolfa Arnarsona pierwszego osadnika na wyspie (przypłynął oczywiście z Norwegii)? Oczywiście, że tak. Dobra rada - nie odkładajcie wyjazdu na Islandię przez lata jak ja.