Przez Lofoty prowadzi praktycznie jedna droga E10. Łączy ona wszystkie porozrzucane wyspy i wysepki, przebija się przez góry, wspina na przełęcze, nurkuje pod oceanem lub pięknymi mostami przeskakuje nad cieśninami. Po przeprawie promowej w Fiskebøl jadąc w kierunku Å mamy przed sobą blisko 200 km zapierających dech w piersi widoków. Droga jednak z pewnością wydłuży się, bo warto odwiedzić osady rybackie i zatoki, do których prowadzą wąskie, boczne odnogi.
Jadąc przez Lofoty warto zboczyć nieco i odwiedzić Digermulen nad cieśniną Raftsundet. Tu znajduje się Trollfjorden, niezwykle wąski fiord o wysokich skalistych zboczach. Dalej na południe leży rybacka osada Henningsvær, a na największej wyspie archipelagu Vestvågøy w miejscowości Borg znajduje się zrekonstruowany dom wodza wikingów. Najciekawsze widoki oferują jednak dwie ostatnie wyspy archipelagu - Moskenes i Flakstad.
Pod nazwami Nusfjord, Flakstad, Reine, Moskenes czy Å kryją się bajkowo wręcz kolorowe rybackie wioski, których urok trudno jest oddać w kilku słowach. Drewniane, malowane na czerwono domki stoją na palach wprost na kamienistym wybrzeżu, obok rozstawione na żerdziach suszą się dorsze, a nad wszystkim górują poszarpane szczyty gór.
Latem główna droga jest dość ruchliwa, jednak nie na tyle by przeszkadzać rowerzystom. Poza szczytem sezonu jest tu jednak wręcz bezludnie i słychać tylko kutry wypływające w morze na połowy. Rybołówstwo jest zresztą głównym zajęciem wyspiarzy, to tu łowi się dorsze, które po wysuszeniu na słonym północnym wietrze sprzedawane są następnie w świat jako słynne norweskie sztokfisze.
Samochodem, na rowerze, jachcie, kajaku czy z plecakiem, sposobów na zwiedzanie Lofotów jest wiele.
Można tu łowić ryby lub wspinać się na niezliczone szczyty liczące czasem ponad 1000 metrów n.p.m., można wreszcie zaszyć się w jednym z drewnianych, rybackich domków (rorbu) dziś wynajmowanych turystom i po prostu podziwiać widoki. Miłośnicy fauny popłyną chętnie w rejs by zobaczyć delfiny i orki, lub też będą podziwiać ptaki na wyspie Røst.
Pogoda na Lofotach, jak w całej Norwegii potrafi spłatać figla, klimat tu jest jednak łagodny i nawet zimą jest często cieplej niż w Warszawie czy Krakowie.